Przejdź do głównej zawartości

Nie potrzebujesz powodu by pomagać...

W sumie to nie wiem kiedy zapaliła się we mnie iskierka, by nieść pomoc innym. Może właśnie wtedy, jak dowiedziałam się, że choruję przewlekle i na razie nic nie da się zrobić. Może właśnie wtedy jak nikt nie potrafił pomóc mnie. A może wtedy jak pierwszy raz porozmawiałam z pacjentem, który też choruje na NZJ.

Szukałam informacji w Internecie. Szukałam for, grup wsparcia, stowarzyszeń, fundacji. I to właśnie w Internecie trafiłam na wspaniałych ludzi, którzy zrobili dla mnie wiele dobrego. Obserwowałam ich pracę na jednym z wydarzeń edukacyjnych zorganizowanym przez chorych dla chorych. Widziałam ile radości im to sprawia, mimo, że sami chorują. Kto lepiej Ciebie zrozumie, niż także chory człowiek?
Trochę się bałam, wstydziłam, czułam się nikomu niepotrzebna. Od dziecka byłam nieśmiała, nie lubiłam ludzi, nie lubiłam nawiązywać nowych kontaktów. Miałam swój hermetyczny świat, do którego wpuszczałam niewiele osób. Choroba nauczyła mnie rozmawiać z obcymi ludźmi. W końcu ile można leżeć w sali szpitalnej i patrzeć w sufit. Po jakimś czasie znudziło mi się czytanie, krzyżówki, filmy i potrzebowałam drugiej osoby. Do porozmawiania, pożartowania i po to, żeby jakoś przetrwać te szpitalne dni. 

Dorastałam. A dorastanie z chorobą jest dwa razy trudniejsze. Uczyłam się sama pytać, sama walczyć o swoje i sama decydować. Do tego strach i nieśmiałość trzeba było schować do kieszeni i przynajmniej udawać pewną siebie. 

Zaczęło się od udzielania na forach związanych z NZJ, potem zdecydowałam się pojechać na wakacje z osobami, które także chorują. I wydaje mi się, że to był taki moment przełomowy. Zobaczyłam, że z chorobą można żyć całkiem normalnie, że nie tylko ja na to choruję. Znalazłam przyjaciół, otrzymałam wiele wsparcia. 

Później zaczęłam udzielać się w wolontariacie. Niesamowita przyjemność! A kiedy dowiedziałam się, że żywienie dojelitowe będzie towarzyszyć mi przez trochę czasu - wtedy wiedziałam już na pewno, że chcę pomagać.

Chcę dzielić się swoim doświadczeniem tak, jak kiedyś ktoś podzielił się ze mną. Chcę pokazywać, że mimo wielu przeciwności losu można spełniać swoje marzenia. W zamian mam z tego wielką radość. Cieszę się, że ktoś ucząc się na moich błędach może szybciej zdrowieć. 
Lubię słuchać i myślę, że wychodzi mi to całkiem nieźle. Nie zawsze umiem pocieszyć, bo sama złoszczę się na magiczne ''wszystko będzie dobrze''. 

Jestem  niesamowicie szczęśliwa, kiedy ktoś jest mi wdzięczny, kiedy ktoś mi dziękuje. 
Spróbuj! Pomaganie nie boli ;)


Jesteśmy chwilę po finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej pomocy, dlatego pozwolę sobie napisać parę zdań. Pojawiła się nagonka na Jurka Owsiaka i całą wspaniałą inicjatywę. Nie rozumiem tych ludzi, nie rozumiem dlaczego kierują tak złe słowa pod adresem człowieka, który zrobił dla nas wszystkich tyle dobra. Kto z Was będąc w szpitalu nie widział czerwonych serduszek ponaklejanych na sprzętach? Ten sprzęt zakupiony przez WOŚP codziennie pozwala na przeżycie wielu maleńkim dzieciom. Kiedy leczyłam się w szpitalu dziecięcym nie raz byłam badana właśnie przez sprzęt z naklejonym serduszkiem.

Gdyby nie Orkiestra, nie udałoby się wprowadzić przesiewowych badań słuchu z których korzysta każdy noworodek w Polsce. Gdyby nie Jurek, Polska wyglądała by zupełnie inaczej. Zanim powiesz coś złego na WOŚP pomyśl, że Twoje życie lub życie Twoich bliskich kiedyś może uratować sprzęt zakupiony właśnie dzięki Orkiestrze! 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Stomia nie niesie żadnych ograniczeń'' - historia Moniki cz.II

Zapraszam do przeczytania kolejnej części bardzo ważnej rozmowy na temat stomii, pierwszą część rozmowy z Moniką i jej historię możecie przeczytać tutaj :)  Jak długo wracałaś do formy po operacji wyłonienia stomii?  Mój powrót do formy był ekspresowy. Z każdym dniem widziałam poprawę, a odczuwając fizyczną poprawę, poprawiało się także moje zdrowie psychiczne i nastawienie do stomii. Do tego stopnia szybko to następowało, że już w trzy tygodnie po operacji pojechałam na casting do jednego z seriali telewizyjnych, a miesiąc później tańczyłam – nie tylko „przytulańce” na weselu mojej przyjaciółki Ewy – też stomiczki ☺ Jak wygląda podróżowanie ze stomią?  Tak samo jak podróżowanie bez stomii. Nigdy nie spotkałam się z problemami przy odprawie na lotnisku, czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście zawsze trzeba przy sobie mieć sprzęt na zmianę (nie dotyczy to tylko podróży, ale każdego wyjścia z domu). Zdarzyć się może wszystko, ja miałam kiedyś przygodę z kotem, który przebił mi wore

,,Stomia to szansa na lepsze życie'' - historia Moniki cz.I

Stomia to jest jedno z tych słów, które Pacjentom chorym na NZJ spędza sen z powiek, powoduje ataki paniki i strachu. Stomia czyli celowo wytworzone połączenia światła narządu wewnętrznego (jelita cienkiego lub grubego) ze skórą. Często jest wykonywana w celu ratowania życia, ale także jako zaplanowany zabieg, mający (mimo wszystko) poprawić komfort życia Pacjenta. Ja słowo stomia od lekarzy słyszałam często. Raz udało mi się od niej uciec, bo podczas operacji chirurdzy zrobili mi piękne zespolenie i obudziłam się bez worka na brzuchu. Teraz też uciekam od skalpela, bo wiem, że przed każdą operacją na jelitach będę musiała podpisać zgodę na wyłonienie stomii. Mam dużo wątpliwości i obaw. Jednak wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć tą trudną decyzję.  Monikę poznałam parę lat temu. Miałam okazję podzielić się z nią swoimi doświadczeniami z sondą i żywieniem dojelitowym. Pomoc jak zawsze działa w dwie strony, bo Monika jest jednym z założycieli Stowarzyszenia ''Zap

Gluten, cukier, tłuszcz i laktoza - czyli PĄCZEK :)

Dzisiaj tłusty czwartek. Tradycyjnie wszyscy jedzą pączki. Powiem Wam, że ja jakoś nie rozumiem tego fenomenu, tego przechwalania się ile to się zjadło pączków. Przecież są one dostępne w sklepach na co dzień. A wiadomo, że najzdrowszy jest umiar! Czy Crohn może jeść pączki? Tak! Sama teraz żałuję, że przez dwa lata po diagnozie odmawiałam sobie tej przyjemności, bo bałam się, jak jelita zareagują na taką ilość tłuszczu i cukru. Potem się odważyłam, ale tylko na pieczone w piekarniku i z marmoladą, oczywiście bez pestek, bo tak bezpieczniej. Smak był inny, no nie dało się oszukać :) W kolejnym roku już się odważyłam i normalny pączek, pełen glutenu, cukru, tłuszczu i laktozy mi nie zaszkodził. Nie było tak jak w moich wizjach - SOR i zaostrzenie, wręcz przeciwnie - czułam się bardzo dobrze. Niedawno też miałam taki jadłowstręt, że jedyne co mogłam jeść, na co miałam ochotę, to były pączki. Pewnie powiecie, że sobie szkodzę, że Crohn nie lubi takich składników. Powinnam według niekt