Przejdź do głównej zawartości

''W zdrowiu i w chorobie'' czyli 7 powodów dla których łatwiej jest być singielką! :)

Panna, lat 20 pozna odważnego Kawalera. Szczupła blondynka z dość bogatym wnętrzem. Jestem książkoholiczką, interesuję się medycyną, a dokładniej gastroenterologią i umiem ładnie zagrać na gitarze. Mam duszę artystki, uwielbiam pisać i błądzić myślami :) Posiadam niesamowitą umiejętność jedzenia podczas snu. Potrafię ugotować wodę na herbatę i zamówić dobrą pizzę :) . Od razu przyznaję się, że nie lubię dużo gadać i tańczyć. Jestem samotnikiem, ale fajnie czasem z kimś pomilczeć. Jako dodatkową atrakcję mam chore jelita, więc jeśli nie boisz się krwi, igieł oraz szpitala i wszystkiego, co z nim związane - właśnie Ciebie szukam! 

Własnie tak mogłoby brzmieć moje ogłoszenie matrymonialne. Piszę, że ''mogłoby'', bo...
Miłość jest też cierpieniem. Możecie gadać, co chcecie. Ja wiem, że miłe chwile i miłość daje dużo szczęścia, ale żeby tak było trzeba się nieźle napracować i niestety czasem pocierpieć. Sama choroba sprawia nam dużo cierpienia. Wiadomo, że łatwiej jest we dwoje. Przecież tylko samotność jest gorsza od choroby. Ale z tą miłością, kiedy w brzuchu masz towarzysza, nie jest tak łatwo.

Po pierwsze cały czas ma się większe lub mniejsze przekonanie o tym, że jest się gorszym, bo jest się chorym. Bardzo brakuje mi pewności siebie. Nie zagadam, bo gdzie ja chora będę zagadywać do takiego fajnego faceta, przecież on na pewno nie ma w planach spędzenia życia z dziewczyną i jej Crohnem.

Po drugie, kiedy ktoś chce ze mną być musi zaakceptować mnie i moją chorobę. To wcale nie jest takie proste. Szczególnie, kiedy ja sama nie zawsze ją akceptuję.

Po trzecie wstyd. Nie jest łatwo podczas randki powiedzieć: ''przepraszam, muszę do toalety'' po raz piąty. Można dużo sikać, ale bez przesady ;) Sama biegunka jeszcze może jest do przeżycia, ale wzdęcia, gazy, przelewania - no to już jest mało romantyczne.

Po czwarte - zakochanie podczas remisji jest ryzykowne. Wtedy czuje się jak zdrowa, ale haczyk jest taki, że ta druga osoba wtedy nie do końca wie jak wygląda Crohn. Kiedy pojawia się zaostrzenie niestety nieszczęścia chodzą parami i możemy zostać sami. Rozstanie i zaostrzenie to straszne połączenie!

Piąty powód tego, że trudno o miłość jest taki, że moje ciało wygląda trochę inaczej. Może na pierwszy rzut oka tego nie widać. Blizny i gastrostomia są mało ciekawym widokiem. To wcale  nie musi przeszkadzać wybrankowi, ale u mnie powoduje spadek pewności siebie.

Po szóste jestem dość trudnym człowiekiem. Trudnym, bo dużo przeszłam. Mam dość specyficzne poczucie humoru i nie lubię gadać. Nie jestem bardzo nieśmiała, ale jednak trochę boję się ludzi. To wszystko, co już się stało zostawiło swój ślad.

Po siódme i chyba najważniejsze - nie chcę nikogo obciążać swoją chorobą. Związek to jednak odpowiedzialność także za drugą osobę. On też będzie cierpiał, kiedy mnie będzie źle. Tak samo nie wiem czy potrafiłabym zdecydować się na dziecko, kiedy wiem, że ono także może być chore. Nie wiem czy dałabym radę psychicznie wytrzymać to, że ktoś przeze mnie cierpi. Martwienie się swoją drogą, ale przeżywanie choroby wspólnie, we dwoje, to dość duże wyzwanie a czasem nawet męka.

Zakochanie to wspaniała rzecz. Motylki w brzuch, świat widziany na różowo i unoszenie się nad ziemią, jakby ktoś dopiął nam skrzydła. Jest fajnie! Szkoda, że potem  nie zawsze jest tak różowo...

Pomimo wszystkiego, co napisałam tam wyżej - nie mam serca z lodu i oczywiście lubię wyzwania, dlatego dalej będę czekać na księcia z bajki ;)

Na koniec - jeśli to czytasz i masz przy sobie kogoś, kto akceptuje Ciebie i Twoją chorobę i jest przy Tobie przede wszystkim na złe ale też na dobre - jesteś szczęściarzem/ szczęściarą! Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę! Walczcie o siebie każdego dnia, warto! Zawsze to raźniej trzymać kogoś za rękę na swoim crohnowym rollercoasterze! :D



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Stomia nie niesie żadnych ograniczeń'' - historia Moniki cz.II

Zapraszam do przeczytania kolejnej części bardzo ważnej rozmowy na temat stomii, pierwszą część rozmowy z Moniką i jej historię możecie przeczytać tutaj :)  Jak długo wracałaś do formy po operacji wyłonienia stomii?  Mój powrót do formy był ekspresowy. Z każdym dniem widziałam poprawę, a odczuwając fizyczną poprawę, poprawiało się także moje zdrowie psychiczne i nastawienie do stomii. Do tego stopnia szybko to następowało, że już w trzy tygodnie po operacji pojechałam na casting do jednego z seriali telewizyjnych, a miesiąc później tańczyłam – nie tylko „przytulańce” na weselu mojej przyjaciółki Ewy – też stomiczki ☺ Jak wygląda podróżowanie ze stomią?  Tak samo jak podróżowanie bez stomii. Nigdy nie spotkałam się z problemami przy odprawie na lotnisku, czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście zawsze trzeba przy sobie mieć sprzęt na zmianę (nie dotyczy to tylko podróży, ale każdego wyjścia z domu). Zdarzyć się może wszystko, ja miałam kiedyś przygodę z kotem, który przebił mi wore

,,Stomia to szansa na lepsze życie'' - historia Moniki cz.I

Stomia to jest jedno z tych słów, które Pacjentom chorym na NZJ spędza sen z powiek, powoduje ataki paniki i strachu. Stomia czyli celowo wytworzone połączenia światła narządu wewnętrznego (jelita cienkiego lub grubego) ze skórą. Często jest wykonywana w celu ratowania życia, ale także jako zaplanowany zabieg, mający (mimo wszystko) poprawić komfort życia Pacjenta. Ja słowo stomia od lekarzy słyszałam często. Raz udało mi się od niej uciec, bo podczas operacji chirurdzy zrobili mi piękne zespolenie i obudziłam się bez worka na brzuchu. Teraz też uciekam od skalpela, bo wiem, że przed każdą operacją na jelitach będę musiała podpisać zgodę na wyłonienie stomii. Mam dużo wątpliwości i obaw. Jednak wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć tą trudną decyzję.  Monikę poznałam parę lat temu. Miałam okazję podzielić się z nią swoimi doświadczeniami z sondą i żywieniem dojelitowym. Pomoc jak zawsze działa w dwie strony, bo Monika jest jednym z założycieli Stowarzyszenia ''Zap

Gluten, cukier, tłuszcz i laktoza - czyli PĄCZEK :)

Dzisiaj tłusty czwartek. Tradycyjnie wszyscy jedzą pączki. Powiem Wam, że ja jakoś nie rozumiem tego fenomenu, tego przechwalania się ile to się zjadło pączków. Przecież są one dostępne w sklepach na co dzień. A wiadomo, że najzdrowszy jest umiar! Czy Crohn może jeść pączki? Tak! Sama teraz żałuję, że przez dwa lata po diagnozie odmawiałam sobie tej przyjemności, bo bałam się, jak jelita zareagują na taką ilość tłuszczu i cukru. Potem się odważyłam, ale tylko na pieczone w piekarniku i z marmoladą, oczywiście bez pestek, bo tak bezpieczniej. Smak był inny, no nie dało się oszukać :) W kolejnym roku już się odważyłam i normalny pączek, pełen glutenu, cukru, tłuszczu i laktozy mi nie zaszkodził. Nie było tak jak w moich wizjach - SOR i zaostrzenie, wręcz przeciwnie - czułam się bardzo dobrze. Niedawno też miałam taki jadłowstręt, że jedyne co mogłam jeść, na co miałam ochotę, to były pączki. Pewnie powiecie, że sobie szkodzę, że Crohn nie lubi takich składników. Powinnam według niekt