Przejdź do głównej zawartości

Nigdy w życiu nie zjem już schabowego!

Dzisiaj będzie trochę o popadaniu w skrajność po diagnozie. Słowa, które są w tytule powiedziałam do siebie, kiedy po pierwszej kolonoskopii dowiedziałam się, że mam chore jelita. Zanim mi ją zrobili, to oczywiście w domu zjadłam takiego schabowego z kapustą :) Traktując go trochę jako ostatniego...

A dlaczego mówię akurat o schabowym? Bo takich ''schabowych'', czyli rzeczy, potraw, aktywności, o których myślałam, że teraz z Crohnem mogę się już z nimi pożegnać na zawsze. O, jak bardzo się wtedy myliłam! :)

Na początku był chaos. I przegięcie w jedną stronę - tą bardzo zdrową stronę. Bardzo ścisłe trzymanie się diety. Diety, która była bardzo uboga. Przez około trzy lata żywiłam się tylko pszennym chlebem, masłem, dżemem brzoskwiniowym, piersią z kurczaka, marchewką, ziemniakami, makaronem,  ryżem, selerem, pietruszką i czasem ewentualnie twarożkiem albo jakimś jogurtem. Tyle! Skąd miałam mieć siłę do walki z chorobą? Skąd miałam mieć potrzebne kalorie, energię, białko? Przecież jemy oczami, a ten mój talerz wyglądał codziennie dość blado. Nie było na nim nic kolorowego. Wszystko świeże, mięciutkie, rozgotowane, niedoprawione. Bałyśmy się używać przypraw, podsmażać, dodawać za dużo tłuszczu. Wszystko to było takie nijakie. A ja, głupia, myślałam, że jak zjem batona, łyżkę bigosu, kawałek ciasta z masą albo schabowego, to wyląduje od razu na SOR. Myślałam, że ten kawałek ''zakazanej'' tak surowo potrawy sprawi, że natychmiast dostanę zaostrzenia objawów. Bałam się. Można powiedzieć, że panicznie bałam się próbować jeść inne produkty, niż te, które widniały na kartce otrzymanej w szpitalu. A jak zaczęłam próbować, to od nowa zakochałam się w jedzeniu. I okazało się, że mój Crohn wcale nie jest jakiś wybredny. Oprócz serków topionych (zło i dla zdrowego człowieka) i paru innych produktów, wszystko ładnie toleruje. Toleruje to jedno, inna sprawa, że nie wchłaniam :(

Bałam się po diagnozie wrócić do szkoły. Bałam się ludzi. Tego, że będą zadawać pytania. Tego, że nikt nie będzie mnie lubił, bo jestem teraz inna, jestem chora. A przecież chorują starsi ludzie. Potem okazało się, że a to ktoś ma cukrzycę, a to ktoś inny problemy z hormonami, tarczycą i tak naprawdę nie ma zdrowych ludzi. Każdy z nas jest pacjentem. Z mniej lub trochę bardziej poważną chorobą. I każdy z nas normalnie funkcjonuje w społeczeństwie. Nie ważne, czy ma chore flaki czy serce.

Myślałam, że nie znajdę sobie znajomych i przyjaciół. Ci, którzy byli wcześniej - wiadomo, jak to w życiu bywa, przestraszyli się Crohna i sobie poszli. Myślałam, że przez chorobę jestem skazana na samotność i siedzenie w domu. Myślałam, że nikt nie będzie chciał zaprosić mnie na imprezę, do kawiarni czy chociażby powiedzieć mi cześć na ulicy. Bo przecież jestem teraz taka chora, ciągle w szpitalu albo w toalecie. Teraz mam wokół siebie wielu wspaniałych ludzi, którzy codziennie dostarczają mi powody do uśmiechu :)

Po diagnozie zawala nam się świat. Trzeba go sobie zbudować od nowa. I niestety przyzwyczaić się, że jeszcze nie raz trzeba będzie go budować, bo Crohn to taki mały łobuz i lubi nam poprzewracać nieźle w życiu. Ale nie ma co popadać w skrajność, bo to tylko tracenie czasu na zbędne myślenie ''co będzie, jak...''. Łapcie chwile! Doceniajcie je! Nie bójcie się życia! :)

Komentarze

  1. Aż mi ślinka pociekła :) Schabowy tak! Jak wszystko inne - tylko z głową.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

,,Stomia nie niesie żadnych ograniczeń'' - historia Moniki cz.II

Zapraszam do przeczytania kolejnej części bardzo ważnej rozmowy na temat stomii, pierwszą część rozmowy z Moniką i jej historię możecie przeczytać tutaj :)  Jak długo wracałaś do formy po operacji wyłonienia stomii?  Mój powrót do formy był ekspresowy. Z każdym dniem widziałam poprawę, a odczuwając fizyczną poprawę, poprawiało się także moje zdrowie psychiczne i nastawienie do stomii. Do tego stopnia szybko to następowało, że już w trzy tygodnie po operacji pojechałam na casting do jednego z seriali telewizyjnych, a miesiąc później tańczyłam – nie tylko „przytulańce” na weselu mojej przyjaciółki Ewy – też stomiczki ☺ Jak wygląda podróżowanie ze stomią?  Tak samo jak podróżowanie bez stomii. Nigdy nie spotkałam się z problemami przy odprawie na lotnisku, czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście zawsze trzeba przy sobie mieć sprzęt na zmianę (nie dotyczy to tylko podróży, ale każdego wyjścia z domu). Zdarzyć się może wszystko, ja miałam kiedyś przygodę z kotem, który przebił mi wore

,,Stomia to szansa na lepsze życie'' - historia Moniki cz.I

Stomia to jest jedno z tych słów, które Pacjentom chorym na NZJ spędza sen z powiek, powoduje ataki paniki i strachu. Stomia czyli celowo wytworzone połączenia światła narządu wewnętrznego (jelita cienkiego lub grubego) ze skórą. Często jest wykonywana w celu ratowania życia, ale także jako zaplanowany zabieg, mający (mimo wszystko) poprawić komfort życia Pacjenta. Ja słowo stomia od lekarzy słyszałam często. Raz udało mi się od niej uciec, bo podczas operacji chirurdzy zrobili mi piękne zespolenie i obudziłam się bez worka na brzuchu. Teraz też uciekam od skalpela, bo wiem, że przed każdą operacją na jelitach będę musiała podpisać zgodę na wyłonienie stomii. Mam dużo wątpliwości i obaw. Jednak wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć tą trudną decyzję.  Monikę poznałam parę lat temu. Miałam okazję podzielić się z nią swoimi doświadczeniami z sondą i żywieniem dojelitowym. Pomoc jak zawsze działa w dwie strony, bo Monika jest jednym z założycieli Stowarzyszenia ''Zap

Gluten, cukier, tłuszcz i laktoza - czyli PĄCZEK :)

Dzisiaj tłusty czwartek. Tradycyjnie wszyscy jedzą pączki. Powiem Wam, że ja jakoś nie rozumiem tego fenomenu, tego przechwalania się ile to się zjadło pączków. Przecież są one dostępne w sklepach na co dzień. A wiadomo, że najzdrowszy jest umiar! Czy Crohn może jeść pączki? Tak! Sama teraz żałuję, że przez dwa lata po diagnozie odmawiałam sobie tej przyjemności, bo bałam się, jak jelita zareagują na taką ilość tłuszczu i cukru. Potem się odważyłam, ale tylko na pieczone w piekarniku i z marmoladą, oczywiście bez pestek, bo tak bezpieczniej. Smak był inny, no nie dało się oszukać :) W kolejnym roku już się odważyłam i normalny pączek, pełen glutenu, cukru, tłuszczu i laktozy mi nie zaszkodził. Nie było tak jak w moich wizjach - SOR i zaostrzenie, wręcz przeciwnie - czułam się bardzo dobrze. Niedawno też miałam taki jadłowstręt, że jedyne co mogłam jeść, na co miałam ochotę, to były pączki. Pewnie powiecie, że sobie szkodzę, że Crohn nie lubi takich składników. Powinnam według niekt