15 stycznia -najbardziej depresyjny dzień w roku. Myślę, że takich ''blue monday'' w życiu z Crohnem mamy aż za dużo! Więc w sumie ten dzisiejszy poniedziałek nie będzie różnił się od innego dnia tygodnia, w którym choroba niszczy nam plany i marzenia.
Narzekacie, bo nie chce Wam się rano wstać, nie chce się Wam iść do pracy, na zakupy, nie macie pomysłu na obiad. Są też te wszystkie problemy, typu nie mam w co się ubrać itd. Sorry, ale krew mnie zalewa, jak to słyszę. Bo prawdziwy problem, to nie jest budzik nastawiony na 6 rano, złamany paznokieć, brak szminki w idealnym odcieniu czy ''niechcemisie''.
Nie będę dzisiaj narzekać na Crohna i wszystkiego jego paskudne objawy. Tego narzekania na blogu jest aż za dużo. Ale powiem Wam, co to znaczy naprawdę, na serio, na poważnie - mieć problem.
Oddział onkologiczny w szpitalu pediatrycznym to miejsce okropnego cierpienia. Miejsce prawdziwych problemów. Maluteńkie i te większe dzieci z łysymi po chemii głowami, przywiązane do różnokolorowych kroplówek. I ten płacz, bezradność, bezsilność na twarzach ich rodziców. To miejsce otacza ogromny smutek, ale też nadzieja, bo bez nadziei nie ma walki z chorobą. Bez ani grama nadziei - od razu się poddajesz. To są prawdziwe problemy. Martwienie się każdego dnia o wyniki badań. Martwienie się czy nie wystąpią powikłania leczenia. Martwienie się, bo tak naprawdę nie jesteś pewny każdej godziny. Każda godzina może być ostatnią, i na takim oddziale widać to jeszcze bardziej. Widać to, że każda minuta to walka życia ze śmiercią. Tu muszę wspomnieć, że nie tylko na oddziałach onkologicznych, tak samo jeśli chodzi o intensywną terapię czy oddziały dla starszych ludzi.
Starsi ludzie w naszym społeczeństwie są coraz bardziej spychani na boczne tory, nikt się nimi nie interesuje. Ale to przecież tacy sami ludzie jak my. Mają za sobą spory kawałek życia, dużo doświadczenia, cennego doświadczenia. Czasem wydaje mi się, że traktujemy ich tak, jakby nikomu już byli niepotrzebni. To jest nasz problem, nasz jako społeczeństwa i tego, że tak wielu ludzi staje się aż tak bardzo obojętnymi na cierpienie, choroby, samotność starszych ludzi. A problemem ludzi starszych jest to, że nagle stają się niedoceniani, niezauważalni, nie mają żadnej pomocy. Wiesz, jak bardzo to boli? Nie? To przekonasz się za parę lat...Oby nie! Ale wiesz, że karma wraca?
Z racji NZJ-towego bloga muszę wspomnieć o tym, jak te czy inne przewlekłe i nieuleczalne choroby wywracają życie do góry nogami. Z dnia na dzień dowiadujesz się o ciężkiej chorobie i musisz zmienić wszystko - plany, marzenia, pracę, tryb życia, dietę. To nie jest takie łatwe, to są trudne i ciężkie do rozwiązania problemy. Takie przewartościowanie życia nie jest łatwe. I nie ważne czy masz 12 czy 60 lat kiedy zachorujesz. Bo takie duże zmiany to nie problem czy zafarbować włosy na rudo czy na blond. To problem w którym w grę wchodzi coś tak ważnego, jak zdrowie.
Pomyśl teraz czy naprawdę masz jakieś problemy? A może są to tylko kaprysy? Może tylko jakieś małe przeciwności? I jak? Masz problem?
Narzekacie, bo nie chce Wam się rano wstać, nie chce się Wam iść do pracy, na zakupy, nie macie pomysłu na obiad. Są też te wszystkie problemy, typu nie mam w co się ubrać itd. Sorry, ale krew mnie zalewa, jak to słyszę. Bo prawdziwy problem, to nie jest budzik nastawiony na 6 rano, złamany paznokieć, brak szminki w idealnym odcieniu czy ''niechcemisie''.
Nie będę dzisiaj narzekać na Crohna i wszystkiego jego paskudne objawy. Tego narzekania na blogu jest aż za dużo. Ale powiem Wam, co to znaczy naprawdę, na serio, na poważnie - mieć problem.
Oddział onkologiczny w szpitalu pediatrycznym to miejsce okropnego cierpienia. Miejsce prawdziwych problemów. Maluteńkie i te większe dzieci z łysymi po chemii głowami, przywiązane do różnokolorowych kroplówek. I ten płacz, bezradność, bezsilność na twarzach ich rodziców. To miejsce otacza ogromny smutek, ale też nadzieja, bo bez nadziei nie ma walki z chorobą. Bez ani grama nadziei - od razu się poddajesz. To są prawdziwe problemy. Martwienie się każdego dnia o wyniki badań. Martwienie się czy nie wystąpią powikłania leczenia. Martwienie się, bo tak naprawdę nie jesteś pewny każdej godziny. Każda godzina może być ostatnią, i na takim oddziale widać to jeszcze bardziej. Widać to, że każda minuta to walka życia ze śmiercią. Tu muszę wspomnieć, że nie tylko na oddziałach onkologicznych, tak samo jeśli chodzi o intensywną terapię czy oddziały dla starszych ludzi.
Starsi ludzie w naszym społeczeństwie są coraz bardziej spychani na boczne tory, nikt się nimi nie interesuje. Ale to przecież tacy sami ludzie jak my. Mają za sobą spory kawałek życia, dużo doświadczenia, cennego doświadczenia. Czasem wydaje mi się, że traktujemy ich tak, jakby nikomu już byli niepotrzebni. To jest nasz problem, nasz jako społeczeństwa i tego, że tak wielu ludzi staje się aż tak bardzo obojętnymi na cierpienie, choroby, samotność starszych ludzi. A problemem ludzi starszych jest to, że nagle stają się niedoceniani, niezauważalni, nie mają żadnej pomocy. Wiesz, jak bardzo to boli? Nie? To przekonasz się za parę lat...Oby nie! Ale wiesz, że karma wraca?
Z racji NZJ-towego bloga muszę wspomnieć o tym, jak te czy inne przewlekłe i nieuleczalne choroby wywracają życie do góry nogami. Z dnia na dzień dowiadujesz się o ciężkiej chorobie i musisz zmienić wszystko - plany, marzenia, pracę, tryb życia, dietę. To nie jest takie łatwe, to są trudne i ciężkie do rozwiązania problemy. Takie przewartościowanie życia nie jest łatwe. I nie ważne czy masz 12 czy 60 lat kiedy zachorujesz. Bo takie duże zmiany to nie problem czy zafarbować włosy na rudo czy na blond. To problem w którym w grę wchodzi coś tak ważnego, jak zdrowie.
Pomyśl teraz czy naprawdę masz jakieś problemy? A może są to tylko kaprysy? Może tylko jakieś małe przeciwności? I jak? Masz problem?
Komentarze
Prześlij komentarz