Przejdź do głównej zawartości

Keep smiling, take it easy!

Na pewno znasz to uczucie. Budzisz się rano jak na kacu, mimo, że poprzedniego wieczoru nie piłeś alkoholu. Snujesz czarne scenariusze i masz wrażenie, że każdego dnia jest tylko gorzej. Wybuchasz złością w najmniej odpowiednich momentach, obrywa się pierwszej osobie, którą spotkasz. Ból głowy, brak snu, wycieczki do toalety. Wreszcie bicie serca tak mocne, że masz wrażenie, że te uderzenia mogłyby złamać żebro. I to chyba najgorsze uczucie - silny ucisk w splocie słonecznym, który rozchodzi się po całym ciele i nie możesz złapać oddechu. 

Wizyta u lekarza, badania, potem czekanie na wyniki, rozmowa z lekarzem, pobyt w szpitalu, złe samopoczucie. Praca, szkoła, sytuacje codzienne, dostęp do toalety. Egzamin, sprawdzian, kartkówka, randka, spotkanie z kimś ważnym. Presja czasu, bombardowanie złymi informacjami ze świata, z kraju, z miasta, z domu. Każdy dzień przynosi sytuacje stresowe. Nie da się przed tym uchronić. Można niektóre rzeczy ''olać'', ale całkiem wyeliminować stresu, przynajmniej ja, nie potrafię. 

Stres jest przecież naturalnym procesem fizjologicznym. Jest potrzebny, bo aktywizuje i dopinguje do działania. Jeśli trwa krótko nic się nie dzieje, natomiast jeśli jest długotrwały, wtedy jest niezdrowy i niebezpieczny. Przede wszystkim zwiększa ryzyko zachorowania na ciężkie choroby, w tym także na nawroty/ zaostrzenia Crohna. 

Nie jestem psychologiem, ani z psychologią nie mam nic wspólnego. No może oprócz tego, że pół roku ją studiowałam ;) Nie będę się wymądrzać i przyznam się od razu, że sama nie zawsze potrafię radzić sobie ze stresem. Dla mnie dość częstą sytuacją stresową jest wyjście z domu do miejsca, w którym nie ma, bądź jest ograniczony dostęp do toalety. Od razu wpadam w panikę, od razu się nakręcam, źle czuję. Mimo tego, że biorę duże dawki leków, po których teoretycznie powinnam nie odwiedzać toalety przez dwa dni. Psychika robi swoje. A jak się przed tym chociaż trochę bronić?

Są różne metody. Zaczynając od technik relaksacyjnych a kończąc na psychotropach. Słyszy się, że pozytywny wpływ ma posiadanie psa lub innego zwierzątka. Dużo daje także wsparcie bliskiej osoby, uprawianie sportu, hobby. Coraz popularniejsze są joga i medytacja. Dość ciekawe jest to - i musicie koniecznie tego spróbować - uśmiech wpływa na emocje. Pewnie powiecie, że jest odwrotnie. Ale w tym przypadku, kiedy się uśmiechamy, możemy trochę oszukać mózg. Na pewno nie zaszkodzą nam też zioła - melisa, lawenda, waleriana. Niektórym pomagają też papierosy, nie powinniśmy nikogo za to karcić. Przecież każdy ma swoje zdrowie i życie, za które sam jest odpowiedzialny i nic nam do tego, jakich dokonuje wyborów. Kiedy już zupełne sobie nie radzimy, ogarnia nas panika, paraliżuje strach, wtedy jedynym dobrym rozwiązaniem będzie udanie się po pomoc do specjalisty. Nie zawsze wystarczy rozmowa z kimś, kto nas wspiera. Psycholog albo psychiatra mają większą wiedzę. Tylko muszę zaznaczyć to, by wybrać specjalistę, który ma chociaż blade pojęcie, co to są nieswoiste choroby zapalne jelit. Czasem będą potrzebne też leki na receptę. Myślę, że nie ma co się ich bać. Niestety nie raz trzeba wybrać ''mniejsze zło''. 

Ja wiele razy sięgałam po ziołowe leki na uspokojenie, dostępne w aptece bez recepty. Robiłam różne ćwiczenia oddechowe, skupiałam się na jakiś nieistotnych szczegółach, byle tylko nie myśleć o tym, co powoduje stres. Uśmiechałam się mimo wszystko - naprawdę musicie tego spróbować :) Słucham motywujących piosenek, nakręcam się pozytywnie. Wmawiam sobie, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Wiadomo, że to nie działa od razu i nie raz stres jest tak silny, że takie powtarzanie sobie, że będzie dobrze jest na nic. Ale co mam zrobić, najwyżej później się rozczaruję. Pamiętajcie, że najważniejsze jest tu i teraz! ''Zaraz'' i ''za chwilę'' może być już zupełnie inaczej. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Stomia nie niesie żadnych ograniczeń'' - historia Moniki cz.II

Zapraszam do przeczytania kolejnej części bardzo ważnej rozmowy na temat stomii, pierwszą część rozmowy z Moniką i jej historię możecie przeczytać tutaj :)  Jak długo wracałaś do formy po operacji wyłonienia stomii?  Mój powrót do formy był ekspresowy. Z każdym dniem widziałam poprawę, a odczuwając fizyczną poprawę, poprawiało się także moje zdrowie psychiczne i nastawienie do stomii. Do tego stopnia szybko to następowało, że już w trzy tygodnie po operacji pojechałam na casting do jednego z seriali telewizyjnych, a miesiąc później tańczyłam – nie tylko „przytulańce” na weselu mojej przyjaciółki Ewy – też stomiczki ☺ Jak wygląda podróżowanie ze stomią?  Tak samo jak podróżowanie bez stomii. Nigdy nie spotkałam się z problemami przy odprawie na lotnisku, czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście zawsze trzeba przy sobie mieć sprzęt na zmianę (nie dotyczy to tylko podróży, ale każdego wyjścia z domu). Zdarzyć się może wszystko, ja miałam kiedyś przygodę z kotem, który przebił mi wore

,,Stomia to szansa na lepsze życie'' - historia Moniki cz.I

Stomia to jest jedno z tych słów, które Pacjentom chorym na NZJ spędza sen z powiek, powoduje ataki paniki i strachu. Stomia czyli celowo wytworzone połączenia światła narządu wewnętrznego (jelita cienkiego lub grubego) ze skórą. Często jest wykonywana w celu ratowania życia, ale także jako zaplanowany zabieg, mający (mimo wszystko) poprawić komfort życia Pacjenta. Ja słowo stomia od lekarzy słyszałam często. Raz udało mi się od niej uciec, bo podczas operacji chirurdzy zrobili mi piękne zespolenie i obudziłam się bez worka na brzuchu. Teraz też uciekam od skalpela, bo wiem, że przed każdą operacją na jelitach będę musiała podpisać zgodę na wyłonienie stomii. Mam dużo wątpliwości i obaw. Jednak wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć tą trudną decyzję.  Monikę poznałam parę lat temu. Miałam okazję podzielić się z nią swoimi doświadczeniami z sondą i żywieniem dojelitowym. Pomoc jak zawsze działa w dwie strony, bo Monika jest jednym z założycieli Stowarzyszenia ''Zap

Gluten, cukier, tłuszcz i laktoza - czyli PĄCZEK :)

Dzisiaj tłusty czwartek. Tradycyjnie wszyscy jedzą pączki. Powiem Wam, że ja jakoś nie rozumiem tego fenomenu, tego przechwalania się ile to się zjadło pączków. Przecież są one dostępne w sklepach na co dzień. A wiadomo, że najzdrowszy jest umiar! Czy Crohn może jeść pączki? Tak! Sama teraz żałuję, że przez dwa lata po diagnozie odmawiałam sobie tej przyjemności, bo bałam się, jak jelita zareagują na taką ilość tłuszczu i cukru. Potem się odważyłam, ale tylko na pieczone w piekarniku i z marmoladą, oczywiście bez pestek, bo tak bezpieczniej. Smak był inny, no nie dało się oszukać :) W kolejnym roku już się odważyłam i normalny pączek, pełen glutenu, cukru, tłuszczu i laktozy mi nie zaszkodził. Nie było tak jak w moich wizjach - SOR i zaostrzenie, wręcz przeciwnie - czułam się bardzo dobrze. Niedawno też miałam taki jadłowstręt, że jedyne co mogłam jeść, na co miałam ochotę, to były pączki. Pewnie powiecie, że sobie szkodzę, że Crohn nie lubi takich składników. Powinnam według niekt