Przejdź do głównej zawartości

Nie jesteś już małą dziewczynką!

Jak każdy z nas, będąc dzieckiem tak bardzo chciałam być już dorosła. Chciałam sama podejmować decyzje, żyć po swojemu. Oczywiście, też jak każdy z nas, nie zdawałam sobie sprawy z tego, że ta cała dorosłość nie jest fajna. Teraz tak okropnie tęsknię. 

Tęsknię przede wszystkim do tego, że ktoś mnie zawsze uratuje. Teraz już nie ma tak łatwo. Teraz już nikt nie może zdecydować za mnie o tym, co będzie dla mnie najlepsze. Pewnie, że można mi doradzać, podpowiadać, ale i tak decyzja ma być tylko i wyłącznie moja. To ja będę się zastanawiać, rozdzierać wewnętrznie, kłócić sama ze sobą, nie będę spać w nocy. 

Tęsknię za tym, jak do lekarza szłam tylko wtedy, jak trzeba było i jak to Rodzice mnie do niego umówili i szli za mną za rękę. Tęsknię za tym bezpieczeństwem, tym, że ktoś ze mną był w poczekalni, w gabinecie. Potem szliśmy do apteki, a zakupione lekarstwa sprawiały, że za mniej więcej tydzień byłam już znowu w pełni zdrowa. Tęsknię za tymi czasami, kiedy buziak od Mamy był lekarstwem na wszystko. Na stłuczone kolano, przeciętą rękę, na siniaki - kiedy wymyśliłam sobie z koleżanką, że na rowerze będę jeździć z zamkniętymi oczami. Swoją drogą już wtedy miałam pecha, bo ja rozbiłam głowę i siedziałam z zamrożoną golonką przyłożoną do siniaka, a jej nic się nie stało, nawet się nie przewróciła ;) Teraz też fajnie byłoby, gdyby to Mama dzwoniła i umawiała mnie na wszystkie wizyty, a ja gdybym chorowała tylko na takie choroby, które da się wyleczyć. I gdybym miała tylko takie rany, które się goją i nie zostawiają śladu w czymś, co jest najważniejsze. W psychice. 

Tęsknię za tym, kiedy nie musiałam się pilnować. Za tą swobodą, kiedy mogłam robić to, co chciałam. Tęsknię za szkołą, za zorganizowanym dniem i zajęciami po szkole. Tęsknię za nauczycielami. Oczywiście nie za wszystkimi :) Ale za tymi, którzy naprawdę dużo wnieśli do mojego życia i myślę, że śmiało mogę mówić o nich jako o autorytetach. Chociaż oczywiście wiem, że nie każdy jest idealny. Tęsknię za wstawaniem rano i tym, że każdy tydzień wyglądał tak samo. Tęsknię też za wakacjami, na które tak długo się czekało i które zawsze były takie fajne. 

Uwielbiam wracać wspomnieniami do dzieciństwa. Do domu zawsze pełnego ludzi, pełnego radości, czasem też smutku, kłótni, pełnego po prostu życia. Do koleżanek, z którymi spędzałam każdy dzień w wakacje. Pamiętam jak bawiłyśmy się lalkami, w gotowanie, w różne zabawy typu ''murarz' itp. Lubie wspominać wszystkie imprezy rodzinne, teraz to już zanika - imieniny, urodziny, wspólne święta... Zawsze się coś działo, zawsze ktoś był w domu, w końcu mieszkały w nim aż cztery pokolenia! Miałam szczęśliwe dzieciństwo, czasem nawet się zastanawiam, że może moją dawkę szczęścia przeznaczoną na całe życie - wykorzystałam już dawno. 

Fajnie byłoby czasem się rozpłakać i wiedzieć, tak jak w dzieciństwie, że ten płacz mi w czymś pomoże. Teraz nie umiem płakać. Fajnie byłoby czasem roześmiać się bez powodu. Fajnie byłoby czasem chociaż na godzinę przestać się martwić. 

Od kiedy zaczęła się choroba, zaczęło się dorastanie. Nic to, że miałam dopiero czternaście lat. Dorastanie przyszło w tempie ekspresowym. Wszystko zaczęło dziać się tak szybko. Wtedy, jeszcze parę dni wcześniej nie wyobrażałam sobie, by zostać w szpitalu sama, a pewna sytuacja zmusiła mnie do tego, że po prostu muszę. Pamiętam tą pierwszą noc w szpitalu, kiedy zostałam sama. Nie było przy mnie Mamy, Taty, Babci. Przepłakałam w poduszkę całą noc. Wiedziałam, że nigdy nie będę już małą dziewczyną. Pora dorosnąć, Klaudia! Chociaż fajnie byłoby, gdyby ktoś cały czas trzymał mnie za rękę. 

Później ''czerwone lampki'' pod tytułem ''Pora dorosnąć, Klaudia!'' zapalały się, kiedy sama musiałam o czymś zdecydować. Podpisać decyzję o zabiegu, badaniach, o czymś, co tak naprawdę mogłoby być bardzo poważne w skutkach i pamiętam jak wiele razy się zastanawiałam, czy nie podpisuję wyroku na siebie. Wiele razy musiałam sama ponosić konsekwencje swoich złych decyzji. 

Dorosłość nie jest fajna. Jest bolesna. Czasem jest tak, że wyrzuca Cię na głęboką wodę, kiedy Ty nie umiesz pływać. Czasem tak, że zabiera ostatnią deskę ratunku. Nikt nie podaje nam na tacy gotowych rozwiązań, nie decyduje o tym, co będzie dla Ciebie najlepsze. 

Mam wrażanie, że brakuje mi w moim życiu pewnego etapu. Jakby ktoś z mojego życia wytargał rozdział pod tytułem ''młodość''. Mam wrażenie, że nigdy nie byłam nastolatką. Miałam całkiem inne życie, niż moi rówieśnicy w wieku 14-18 lat. Ja nie chodziłam na imprezy, nie próbowałam papierosów, narkotyków czy innych używek. Nie miałam chłopaka, co się z tym wiąże - nie przeżywałam szaleńczej pierwszej miłości. Ktoś powie, że jestem jeszcze młoda i wszystko przede mną. Może i tak, ale to już nie będzie takie samo...

Ile razy chciałabym wrócić do dzieciństwa. Schować się w nim, schować się w poczuciu bezpieczeństwa, beztrosce. Uciekam tam czasem, chociaż tylko wspomnieniami i  wiem, że i tak muszę wrócić do swoje dorosłości i z ogromną przykrością powiedzieć sobie - Klaudia, nie jesteś już małą dziewczynką!





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Stomia nie niesie żadnych ograniczeń'' - historia Moniki cz.II

Zapraszam do przeczytania kolejnej części bardzo ważnej rozmowy na temat stomii, pierwszą część rozmowy z Moniką i jej historię możecie przeczytać tutaj :)  Jak długo wracałaś do formy po operacji wyłonienia stomii?  Mój powrót do formy był ekspresowy. Z każdym dniem widziałam poprawę, a odczuwając fizyczną poprawę, poprawiało się także moje zdrowie psychiczne i nastawienie do stomii. Do tego stopnia szybko to następowało, że już w trzy tygodnie po operacji pojechałam na casting do jednego z seriali telewizyjnych, a miesiąc później tańczyłam – nie tylko „przytulańce” na weselu mojej przyjaciółki Ewy – też stomiczki ☺ Jak wygląda podróżowanie ze stomią?  Tak samo jak podróżowanie bez stomii. Nigdy nie spotkałam się z problemami przy odprawie na lotnisku, czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście zawsze trzeba przy sobie mieć sprzęt na zmianę (nie dotyczy to tylko podróży, ale każdego wyjścia z domu). Zdarzyć się może wszystko, ja miałam kiedyś przygodę z kotem, który przebił mi wore

,,Stomia to szansa na lepsze życie'' - historia Moniki cz.I

Stomia to jest jedno z tych słów, które Pacjentom chorym na NZJ spędza sen z powiek, powoduje ataki paniki i strachu. Stomia czyli celowo wytworzone połączenia światła narządu wewnętrznego (jelita cienkiego lub grubego) ze skórą. Często jest wykonywana w celu ratowania życia, ale także jako zaplanowany zabieg, mający (mimo wszystko) poprawić komfort życia Pacjenta. Ja słowo stomia od lekarzy słyszałam często. Raz udało mi się od niej uciec, bo podczas operacji chirurdzy zrobili mi piękne zespolenie i obudziłam się bez worka na brzuchu. Teraz też uciekam od skalpela, bo wiem, że przed każdą operacją na jelitach będę musiała podpisać zgodę na wyłonienie stomii. Mam dużo wątpliwości i obaw. Jednak wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć tą trudną decyzję.  Monikę poznałam parę lat temu. Miałam okazję podzielić się z nią swoimi doświadczeniami z sondą i żywieniem dojelitowym. Pomoc jak zawsze działa w dwie strony, bo Monika jest jednym z założycieli Stowarzyszenia ''Zap

Gluten, cukier, tłuszcz i laktoza - czyli PĄCZEK :)

Dzisiaj tłusty czwartek. Tradycyjnie wszyscy jedzą pączki. Powiem Wam, że ja jakoś nie rozumiem tego fenomenu, tego przechwalania się ile to się zjadło pączków. Przecież są one dostępne w sklepach na co dzień. A wiadomo, że najzdrowszy jest umiar! Czy Crohn może jeść pączki? Tak! Sama teraz żałuję, że przez dwa lata po diagnozie odmawiałam sobie tej przyjemności, bo bałam się, jak jelita zareagują na taką ilość tłuszczu i cukru. Potem się odważyłam, ale tylko na pieczone w piekarniku i z marmoladą, oczywiście bez pestek, bo tak bezpieczniej. Smak był inny, no nie dało się oszukać :) W kolejnym roku już się odważyłam i normalny pączek, pełen glutenu, cukru, tłuszczu i laktozy mi nie zaszkodził. Nie było tak jak w moich wizjach - SOR i zaostrzenie, wręcz przeciwnie - czułam się bardzo dobrze. Niedawno też miałam taki jadłowstręt, że jedyne co mogłam jeść, na co miałam ochotę, to były pączki. Pewnie powiecie, że sobie szkodzę, że Crohn nie lubi takich składników. Powinnam według niekt