Choroba męczy. Męczy nas ból, wszystkie objawy, dolegliwości. Męczą nas ciągłe wizyty w szpitalach, przychodniach. Męczy nas codzienne przyjmowanie leków, przygotowywanie odpowiedniego jedzenia. Męczy nas życie z chorobą. Ciągłe uważanie na siebie, na dietę, na to, by bardzo się nie stresować. Tak naprawdę żyjemy w napięciu. Nakręcamy się, często popadamy w przesadę. Prawie nic nie dzieje się spontanicznie. Natomiast nasze plany bardzo często nie wypalają. Jest nijako. Nic się ciekawego nie dzieje. Jest stagnacja, nuda. I to poczucie, że do niczego się nie nadaję.
A czy spróbowałeś żyć inaczej? To nie jest takie proste. Oprócz całej szalejącej w przewodzie pokarmowym choroby, dochodzą często inne problemy. Psychika wiele razy sobie nie radzi. Potrzebujemy pomocy. Ale kiedyś przychodzi taki moment, że trzeba powiedzieć dość! I chociaż spróbować stawiać warunki. Nie myśleć czy dobrze, czy źle się to skończy. Spróbuj! Nie bój się! Wtedy na pewno się dowiesz. Przekonasz, że jednak coś potrafisz i możesz mieć z tego wiele radochy.
Jak dowiedziałam się, że jestem chora, to swoje dalsze życie wyobrażałam sobie tak - będę leżeć na szpitalnym łóżku, podłączona do kroplówki, w piżamie, nieuczesana i patrząca w sufit. Po co o siebie dbać, skoro jestem chora? Po co ładnie się ubrać, skoro jestem chora? Po co wyglądać jak człowiek, skoro jestem chora? Może i skończę gimnazjum. Może potem pójdę do jakiegoś liceum. Do matury podchodzić nie będę. Po co mi matura, skoro jestem chora? Przecież moje życie się już skończyło. Moje plany i marzenia schowałam do trumny 7go lipca 2011 roku. Leśniowski z Crohnem przyszli nagle i zburzyli mój świat niczym bomba atomowa. Wszystko musiałam ułożyć od nowa.
Nie było łatwo. Każde początki są mega trudne. Odnajdywanie się w nowej rzeczywistości. Odwracają się znajomi, rodzina jest w tym wszystkim pogubiona i nic, a nic nie rozumie. Wsparcia jest tyle, co kot napłakał. Nagle masz przyjmować trzy razy dziennie jakieś tabletki, czopki, wlewki, maści, syropy. Gubisz się w tym wszystkim! Piszesz na karteczce ''rozkład jazdy'', w Internecie szukasz przepisów na jałowe jedzenie. Przeszukujesz fora, czytasz o chorobie. Boisz się. Każdy dzień jest przepełniony lękiem. Lękiem o siebie, swoje zdrowie i życie. Nie chcesz sobie zaszkodzić, ale też nie chcesz popadać w skrajność. Potem z każdym dniem jest łatwiej. W końcu do wszystkiego można się przyzwyczaić z czasem.
Ambicja jest tłumiona przez strach o swoje zdrowie. Bo przecież lepiej czegoś nie zrobić, niż potem sobie zaszkodzić i odchorować. Ale pomyśl, czy masz pewność, że to odchorujesz? Pomyśl czy nie przesadzasz?
Boisz się iść do wymarzonej szkoły, pracy. Bo jak poradzisz sobie z chorobą? To normalne, że się boisz. Każdy się boi i martwi o siebie. Natomiast nie można pozwolić, by ten strach zdominował Twoje życie. Spróbuj chociaż raz postawić się chorobie. Uwierzyć, że dasz radę! Nikt nie mówił, że będzie łatwo! Jednak zobaczysz jak wielką, a nawet ogromną satysfakcję będziesz miał, jeśli to się uda. Będziesz szczęśliwy. I szczęśliwy będzie także brzuch. Wszystko w ramach zdrowego rozsądku, zdrowego egoizmu i pamiętaniu, że może i teraz się nie uda, ale za to potem będziesz miał lekcję na przyszłość, z której pomocą kolejnym razem Twoje plany się spełnią :)
A czy spróbowałeś żyć inaczej? To nie jest takie proste. Oprócz całej szalejącej w przewodzie pokarmowym choroby, dochodzą często inne problemy. Psychika wiele razy sobie nie radzi. Potrzebujemy pomocy. Ale kiedyś przychodzi taki moment, że trzeba powiedzieć dość! I chociaż spróbować stawiać warunki. Nie myśleć czy dobrze, czy źle się to skończy. Spróbuj! Nie bój się! Wtedy na pewno się dowiesz. Przekonasz, że jednak coś potrafisz i możesz mieć z tego wiele radochy.
Jak dowiedziałam się, że jestem chora, to swoje dalsze życie wyobrażałam sobie tak - będę leżeć na szpitalnym łóżku, podłączona do kroplówki, w piżamie, nieuczesana i patrząca w sufit. Po co o siebie dbać, skoro jestem chora? Po co ładnie się ubrać, skoro jestem chora? Po co wyglądać jak człowiek, skoro jestem chora? Może i skończę gimnazjum. Może potem pójdę do jakiegoś liceum. Do matury podchodzić nie będę. Po co mi matura, skoro jestem chora? Przecież moje życie się już skończyło. Moje plany i marzenia schowałam do trumny 7go lipca 2011 roku. Leśniowski z Crohnem przyszli nagle i zburzyli mój świat niczym bomba atomowa. Wszystko musiałam ułożyć od nowa.
Nie było łatwo. Każde początki są mega trudne. Odnajdywanie się w nowej rzeczywistości. Odwracają się znajomi, rodzina jest w tym wszystkim pogubiona i nic, a nic nie rozumie. Wsparcia jest tyle, co kot napłakał. Nagle masz przyjmować trzy razy dziennie jakieś tabletki, czopki, wlewki, maści, syropy. Gubisz się w tym wszystkim! Piszesz na karteczce ''rozkład jazdy'', w Internecie szukasz przepisów na jałowe jedzenie. Przeszukujesz fora, czytasz o chorobie. Boisz się. Każdy dzień jest przepełniony lękiem. Lękiem o siebie, swoje zdrowie i życie. Nie chcesz sobie zaszkodzić, ale też nie chcesz popadać w skrajność. Potem z każdym dniem jest łatwiej. W końcu do wszystkiego można się przyzwyczaić z czasem.
Ambicja jest tłumiona przez strach o swoje zdrowie. Bo przecież lepiej czegoś nie zrobić, niż potem sobie zaszkodzić i odchorować. Ale pomyśl, czy masz pewność, że to odchorujesz? Pomyśl czy nie przesadzasz?
Boisz się iść do wymarzonej szkoły, pracy. Bo jak poradzisz sobie z chorobą? To normalne, że się boisz. Każdy się boi i martwi o siebie. Natomiast nie można pozwolić, by ten strach zdominował Twoje życie. Spróbuj chociaż raz postawić się chorobie. Uwierzyć, że dasz radę! Nikt nie mówił, że będzie łatwo! Jednak zobaczysz jak wielką, a nawet ogromną satysfakcję będziesz miał, jeśli to się uda. Będziesz szczęśliwy. I szczęśliwy będzie także brzuch. Wszystko w ramach zdrowego rozsądku, zdrowego egoizmu i pamiętaniu, że może i teraz się nie uda, ale za to potem będziesz miał lekcję na przyszłość, z której pomocą kolejnym razem Twoje plany się spełnią :)
Hej! Czytam czasem Twoje wpisy, też choruję na Crohna i zastanawia mnie jedna kwestia, jak wygląda u Ciebie temat związków? Czy jesteś z kimś kto Cię wspiera w chorobie, dodaje siły? Czy zwiał ze strachu przed problemami...? Przepraszam jeśli to zbyt osobiste, ale jestem ciekawa jak to wygląda u innych chorych...
OdpowiedzUsuń