Czasem w życiu komplikuje się wiele spraw na raz. Jeśli dochodzi do tego choroba, jakakolwiek choroba, to już w ogóle mamy niezłe zamieszanie. Trochę się nie odzywałam, bo to był ciężki czas.
Było wycie w poduszkę i wstawanie z łóżka tylko po to, by skorzystać z toalety. Były trudne decyzje dotyczące przyszłości. Strach, nerwy. Nawet lekarz mnie okrzyczał, że jestem za bardzo nerwowa. Była duża awaria języka i w ogóle układu odpornościowego. To, co się działo to za dużo dla zdrowego człowieka, a co dopiero dla mnie.
7go lipca minęło dokładnie 7 lat odkąd postawiono mi diagnozę. W tym roku jakoś szczególnie nie przeżywałam tego dnia. Zabrałam Crohna na siłownię. Ale o tym opowiem Wam kiedy indziej. Nie powiedziałam o tej rocznicy na blogu ani na funpage'u, bo wydawało mi się to trochę bez sensu. Cały czas chcę zapomnieć o chorobie, ale nie da się, bo ona jak bumerang mi o sobie przypomina.
Zauważyłam już, że ciężko mi się rozmawia ze zdrowymi ludźmi, którzy nie wiedzą o tym, że jestem chora. Prawie nie potrafię z nimi normalnie rozmawiać, pilnuje się by nie powiedzieć czegoś głupiego albo czegoś czym mogłabym zdradzić to, że mam chore flaki. To mnie przeraziło, naprawdę bardzo mnie to przeraziło.
Może to dlatego, że przez te 7 lat choroba była na każdym kroku. Każdy wiedział, że choruję. Było mi łatwiej. Chwaliłam się tym na prawo i lewo. Nawet tu pokazałam Wam za dużo prywatności, bo chciałam być autentyczna. Świat bardzo mnie zawiódł. Chcę trochę odpocząć, oderwać się o tematu NZJ. Wystarczy mi, że jest ono ze mną i będzie do końca życia. Natomiast powoli tracę siły by dzielić się moją chorobą ze światem. Oczywiście nie przestanę tutaj pisać. Może tylko wpisy będą pojawiały się rzadziej...
Było wycie w poduszkę i wstawanie z łóżka tylko po to, by skorzystać z toalety. Były trudne decyzje dotyczące przyszłości. Strach, nerwy. Nawet lekarz mnie okrzyczał, że jestem za bardzo nerwowa. Była duża awaria języka i w ogóle układu odpornościowego. To, co się działo to za dużo dla zdrowego człowieka, a co dopiero dla mnie.
7go lipca minęło dokładnie 7 lat odkąd postawiono mi diagnozę. W tym roku jakoś szczególnie nie przeżywałam tego dnia. Zabrałam Crohna na siłownię. Ale o tym opowiem Wam kiedy indziej. Nie powiedziałam o tej rocznicy na blogu ani na funpage'u, bo wydawało mi się to trochę bez sensu. Cały czas chcę zapomnieć o chorobie, ale nie da się, bo ona jak bumerang mi o sobie przypomina.
Zauważyłam już, że ciężko mi się rozmawia ze zdrowymi ludźmi, którzy nie wiedzą o tym, że jestem chora. Prawie nie potrafię z nimi normalnie rozmawiać, pilnuje się by nie powiedzieć czegoś głupiego albo czegoś czym mogłabym zdradzić to, że mam chore flaki. To mnie przeraziło, naprawdę bardzo mnie to przeraziło.
Może to dlatego, że przez te 7 lat choroba była na każdym kroku. Każdy wiedział, że choruję. Było mi łatwiej. Chwaliłam się tym na prawo i lewo. Nawet tu pokazałam Wam za dużo prywatności, bo chciałam być autentyczna. Świat bardzo mnie zawiódł. Chcę trochę odpocząć, oderwać się o tematu NZJ. Wystarczy mi, że jest ono ze mną i będzie do końca życia. Natomiast powoli tracę siły by dzielić się moją chorobą ze światem. Oczywiście nie przestanę tutaj pisać. Może tylko wpisy będą pojawiały się rzadziej...
Kalka cxytm twojego bloga i mysle jaka madra dziewczyna odwazna i szczera:-)
OdpowiedzUsuń