Przejdź do głównej zawartości

Biologia- czy jest się czego bać?

Z mojego punktu widzenia najpierw było tak, że było to bardzo drogie leczenie. Szpitale się na nie nie godziły, bo za bardzo obciążało to budżet. Lepiej ładować w pacjenta tanie sterydy, albo inne leki, które przynoszą więcej szkody niż pożytku. 

Później było to leczenie dla wybrańców, którzy aby się zakwalifikować musieli stać nad grobem. Kryteria były z kosmosu. W związku z tym że dostawali to leczenie ciężko chorzy pacjenci, ci mniej chorzy nawet bali się o nie zapytać. 


Teraz koszty terapii są mniejsze bo weszły tańsze leki biopodobne. Ale strach został. Zostały stereotypy, jakieś przekonania z ubiegłych lat. 


Przed dostaniem takiego leku musi odbyć się odpowiednia procedura. Lekarz prowadzący musi przeprowadzić badania, by stwierdzić, czy kwalifikujemy się do takiej terapii. Kryteria są bardzo szczegółowe. Trzeba wykonań między innymi dużo badań krwi, moczu, RTG, EKG, czasem badanie endoskopowe albo obrazowe. Dziewczyny koniecznie muszą wykonać test ciążowy a przez cały okres trwania terapii stosować antykoncepcję. Plus oczywiście wypełnić kwestionariusz dotyczący skali aktywności choroby. Wszystko to składa się na te słynne 'punkty' na podstawie których wiemy, czy dostaniemy lek czy nie. 


Jeśli już pomyślnie przejdziemy kwalifikacje, oprócz chorych jelit jesteśmy zdrowi, nadchodzi dzień pierwszej dawki. Od lekarza dostajemy małą książeczkę, czyli listę możliwych skutków ubocznych, które mogą wystąpić po leczeniu. W takiej ulotce często jest wymieniony zgon, albo wstrząs anafilaktyczny, oraz nowotwory. I to są chyba trzy takie najgorsze skutki, których najbardziej się boimy. 


Boimy się też tego, że ta słynna biologia sprawi, że nasza odporność spadnie tak, że wiecznie będziemy chodzić zasmarkani i z gorączką. 


Strach wzbudza też to, że zazwyczaj pierwsza dawka jest podawana w 'specjalnych' warunkach. Często jest tak, że przez cały czas podawania jest z nami pielęgniarka, jesteśmy podłączeni do monitorów i ogólnie jesteśmy pod wielkim nadzorem. Dla mnie ta cała otoczka była zawsze dość stresująca. 


Wiem, że niektórzy nie zgadzają się na biologię, bo za bardzo się jej boją. Ja tak naprawdę nie miałam wyboru. Byłam już tak ciężko chora, że łapałam się wszystkiego, i tak naprawdę nie miałam czasu na zastanawianie się, czy to dobre czy złe rozwiązanie. 


Leczenie biologiczne to tak naprawdę teraz standardowe leczenie NZJ na świcie. Żadne tam ''nowoczesne''. Teraz wiele się zmieniło. Dla mnie, teraz nie ma się już czego bać. 


Długość trwania terapii zależy od wytycznych NFZ. Ale w indywidualnych przypadkach (bardzo ciężkich przypadkach) okres trwania terapii może być wydłużony. Wiem, że wtedy trzeba pisać specjalne wnioski do NFZ, ale tym powinien zająć się już nasz lekarz prowadzący. 


Infliksimab miałam podawany do 5 dawki, dopóki się nie uodporniłam. Adalimumab miałam podawany przez 3,5 roku z przerwami. Przez ten czas tylko dwa razy brałam antybiotyk, prawie wcale nie chorowałam, nie zachorowałam na żadną inną poważną chorobę, nie uszkodziły mi się inne narządy. Czułam się bardzo dobrze. 


Problem pojawił się, kiedy uodporniłam się też na Adalimumab, a nasza polska rzeczywistość nie miała mi już nic innego do zaoferowania...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

,,Stomia to szansa na lepsze życie'' - historia Moniki cz.I

Stomia to jest jedno z tych słów, które Pacjentom chorym na NZJ spędza sen z powiek, powoduje ataki paniki i strachu. Stomia czyli celowo wytworzone połączenia światła narządu wewnętrznego (jelita cienkiego lub grubego) ze skórą. Często jest wykonywana w celu ratowania życia, ale także jako zaplanowany zabieg, mający (mimo wszystko) poprawić komfort życia Pacjenta. Ja słowo stomia od lekarzy słyszałam często. Raz udało mi się od niej uciec, bo podczas operacji chirurdzy zrobili mi piękne zespolenie i obudziłam się bez worka na brzuchu. Teraz też uciekam od skalpela, bo wiem, że przed każdą operacją na jelitach będę musiała podpisać zgodę na wyłonienie stomii. Mam dużo wątpliwości i obaw. Jednak wiem, że prędzej czy później będę musiała podjąć tą trudną decyzję.  Monikę poznałam parę lat temu. Miałam okazję podzielić się z nią swoimi doświadczeniami z sondą i żywieniem dojelitowym. Pomoc jak zawsze działa w dwie strony, bo Monika jest jednym z założycieli Stowarzyszenia ''Zap

,,Stomia nie niesie żadnych ograniczeń'' - historia Moniki cz.II

Zapraszam do przeczytania kolejnej części bardzo ważnej rozmowy na temat stomii, pierwszą część rozmowy z Moniką i jej historię możecie przeczytać tutaj :)  Jak długo wracałaś do formy po operacji wyłonienia stomii?  Mój powrót do formy był ekspresowy. Z każdym dniem widziałam poprawę, a odczuwając fizyczną poprawę, poprawiało się także moje zdrowie psychiczne i nastawienie do stomii. Do tego stopnia szybko to następowało, że już w trzy tygodnie po operacji pojechałam na casting do jednego z seriali telewizyjnych, a miesiąc później tańczyłam – nie tylko „przytulańce” na weselu mojej przyjaciółki Ewy – też stomiczki ☺ Jak wygląda podróżowanie ze stomią?  Tak samo jak podróżowanie bez stomii. Nigdy nie spotkałam się z problemami przy odprawie na lotnisku, czy gdziekolwiek indziej. Oczywiście zawsze trzeba przy sobie mieć sprzęt na zmianę (nie dotyczy to tylko podróży, ale każdego wyjścia z domu). Zdarzyć się może wszystko, ja miałam kiedyś przygodę z kotem, który przebił mi wore

Gluten, cukier, tłuszcz i laktoza - czyli PĄCZEK :)

Dzisiaj tłusty czwartek. Tradycyjnie wszyscy jedzą pączki. Powiem Wam, że ja jakoś nie rozumiem tego fenomenu, tego przechwalania się ile to się zjadło pączków. Przecież są one dostępne w sklepach na co dzień. A wiadomo, że najzdrowszy jest umiar! Czy Crohn może jeść pączki? Tak! Sama teraz żałuję, że przez dwa lata po diagnozie odmawiałam sobie tej przyjemności, bo bałam się, jak jelita zareagują na taką ilość tłuszczu i cukru. Potem się odważyłam, ale tylko na pieczone w piekarniku i z marmoladą, oczywiście bez pestek, bo tak bezpieczniej. Smak był inny, no nie dało się oszukać :) W kolejnym roku już się odważyłam i normalny pączek, pełen glutenu, cukru, tłuszczu i laktozy mi nie zaszkodził. Nie było tak jak w moich wizjach - SOR i zaostrzenie, wręcz przeciwnie - czułam się bardzo dobrze. Niedawno też miałam taki jadłowstręt, że jedyne co mogłam jeść, na co miałam ochotę, to były pączki. Pewnie powiecie, że sobie szkodzę, że Crohn nie lubi takich składników. Powinnam według niekt