Nie zawsze! A dlaczego? Bo świat jest zły, a ludzie coraz gorsi. Nie rozumieją chorych, słabszych, myślą tylko o tym gdzie i na czym szybko zarobić. Świat kręci się wokół pieniędzy, ładnego wyglądu, zdrowia. Powoli zaczyna brakować miejsca dla kogoś, kto jest według nich gorszy. Trzeba cały czas pchać się z łokciami w tym wyścigu szczurów.
Dlaczego o tym piszę? Bo ludzie chorzy, których spotyka choroba, nieszczęście, nagle świat wywraca im się do góry nogami - stają się bardziej wrażliwsi. Nie widzą już tylko czubka swojego nosa. Wiedzą, że pieniądze to nie wszystko. Za pieniądze nie kupią sobie zdrowia, jeśli chodzi o nieuleczalną i ciężką chorobę. Zaczynają odczuwać więcej empatii, współczują innym. Doskonale rozumieją tych też chorych. Chcą pomagać. Chcą dzielić się własnym doświadczeniem. Wiedzą doskonale jak to robić.
Oprócz tego zwalniają. Zwalniają tempo życia. Odpuszczają większość zmartwień, bo nagle zmartwienia przybierają inną wagę. Nie wolno już przejmować się tym jaki kolor sukienki kupię sobie jutro w sklepie i czy Kaśka nie kupi sobie takiej samej. Trzeba myśleć o tym, bo zrobić wszystko, bo za chwilę nie obudzić się bez dużej części jelita i z workiem na brzuchu.
Problemy stają się inne, priorytety wywracają się o 180 stopni, podejście do życia staje się inne. Choroba zmienia wszystko. Ale żeby nie było aż tak negatywnie, także dużo daje. Tylko trzeba potrafić to dostrzec.
Chorych życie po tyłku kopie dziesięć razy mocniej. Przez to, że są wrażliwsi. Bardziej widzą, bardziej czują, bardziej przeżywają.
Bardziej przeżyją rozstanie z ukochaną osobą, rozwód rodziców czy zwolnienie z pracy. Czasem nawet zastanawiają się i pytają siebie ''dlaczego mnie spotyka wszystko, co najgorsze? co ze mną jest nie tak?'' Przy czym zdrowy w tej sytuacji myśli zupełnie co innego.
Pani Anna Dymna kiedyś powiedziała takie mądre słowa: ,,W życiu trzeba mieć wrażliwość księżniczki i wytrzymałość kurwy. Tego się trzymam''. Mocne. Ale, czy nie prawdziwe? Szczególnie, kiedy nie ma się życia usłanego różami i cały czas rzucają nam kłody pod nogi.
Zawsze chciałam być dobra, grzeczna i w ogóle cicha myszka. Skończyło się, jak gdzieś tam zaczęłam słyszeć plotki na swój temat. A to, że mam anoreksję, a to, że za chwilę na pewno umrę, bo mam raka... Raz publicznie ktoś na środku ulicy na mnie nakrzyczał - Klaudia, co ty ze sobą robisz! Nie odchudzaj się! Same kości!. Uciekłam, chciałam zapaść się pod ziemię. Z grzeczności nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Ale jak wróciłam do domu, to wiedziałam, że od teraz koniec. Uczyli, by na agresję nie odpowiadać agresją. Ale przecież nie zawsze tak się da. Kto lubi robić z siebie ofiarę? I to jeszcze w dzisiejszej rzeczywistości. Uświadomiłam sobie, że takich komentarzy będzie więcej. Od tej pory uprzejmość wobec takich osób schowałam do kieszeni.
Ile razy chcę być dla kogoś dobra. Wyciągam pomocną dłoń. Dobro wraca - to prawda. Ale nie zawsze tak jest. Jak chodziłam do podstawówki i byłam dobra dla jakiejś koleżanki, pomagałam jej, dawałam odpisać, dzieliłam się jakimiś słodyczami, bo myślałam, że ona dla mnie też taka będzie, że będzie ze mną siedzieć w ławce, a na wycieczce będzie ze mną w parze. Dzieci, jak to dzieci... Ale już wtedy wiedziałam, że nie zawsze to działa w dwie strony.
Teraz światem rządzi pieniądz. A najgorsi są Ci, co mają hajsu w cholerę i trochę, a chcą zarobić jeszcze więcej. Wydarliby ostatni grosz od biednych, by tylko zawłaszczyć go sobie. Tworzą się jakieś niepotrzebne kłótnie ''bo ty masz za dużo, a ja mam za mało''. Ludzie próbują zarobić na wszystkim, dosłownie na wszystkim. Sprzedają coś, co kiedyś od kogoś dostali - dostali tak po prostu z dobrego serca, ale przecież teraz można się na tym wzbogacić! Wpuszczają do swojego życia obce osoby, bo przecież od lokatora w domu można wyciągnąć niezłą kasę. (Nie mówię o osobach, które naprawdę tych pieniędzy potrzebują, ale o tych, którzy są najzwyczajniej w świecie - pazerni).
Moim marzeniem jest, żebyśmy nie dawali się kopać w dupę. Wystarczy, że już Crohn to robi. Musimy walczyć o swoje. Nie zawsze przyda nam się do tego nasze dobre serce. Pamiętaj, że może nie masz najdroższego telefonu, nie zarabiasz paru tysięcy, ale masz to, co najważniejsze! Masz dar dostrzegania i cieszenia się z tych małych rzeczy. Potrafisz przez chwilę odczuwać tak silne szczęście, jak dziecko, które dostaje nową zabawkę. Potrafisz cieszyć się z pierwszej kromki chleba po długiej głodówce, z lepszych wyników badań, z tego że spokojnie wyjdziesz na spacer, albo że nie boli Cię brzuch. A czy Ci zdrowi, goniący za pieniądzem ludzie to potrafią? Czy naprawdę mają więcej niż Ty?
Dlaczego o tym piszę? Bo ludzie chorzy, których spotyka choroba, nieszczęście, nagle świat wywraca im się do góry nogami - stają się bardziej wrażliwsi. Nie widzą już tylko czubka swojego nosa. Wiedzą, że pieniądze to nie wszystko. Za pieniądze nie kupią sobie zdrowia, jeśli chodzi o nieuleczalną i ciężką chorobę. Zaczynają odczuwać więcej empatii, współczują innym. Doskonale rozumieją tych też chorych. Chcą pomagać. Chcą dzielić się własnym doświadczeniem. Wiedzą doskonale jak to robić.
Oprócz tego zwalniają. Zwalniają tempo życia. Odpuszczają większość zmartwień, bo nagle zmartwienia przybierają inną wagę. Nie wolno już przejmować się tym jaki kolor sukienki kupię sobie jutro w sklepie i czy Kaśka nie kupi sobie takiej samej. Trzeba myśleć o tym, bo zrobić wszystko, bo za chwilę nie obudzić się bez dużej części jelita i z workiem na brzuchu.
Problemy stają się inne, priorytety wywracają się o 180 stopni, podejście do życia staje się inne. Choroba zmienia wszystko. Ale żeby nie było aż tak negatywnie, także dużo daje. Tylko trzeba potrafić to dostrzec.
Chorych życie po tyłku kopie dziesięć razy mocniej. Przez to, że są wrażliwsi. Bardziej widzą, bardziej czują, bardziej przeżywają.
Bardziej przeżyją rozstanie z ukochaną osobą, rozwód rodziców czy zwolnienie z pracy. Czasem nawet zastanawiają się i pytają siebie ''dlaczego mnie spotyka wszystko, co najgorsze? co ze mną jest nie tak?'' Przy czym zdrowy w tej sytuacji myśli zupełnie co innego.
Pani Anna Dymna kiedyś powiedziała takie mądre słowa: ,,W życiu trzeba mieć wrażliwość księżniczki i wytrzymałość kurwy. Tego się trzymam''. Mocne. Ale, czy nie prawdziwe? Szczególnie, kiedy nie ma się życia usłanego różami i cały czas rzucają nam kłody pod nogi.
Zawsze chciałam być dobra, grzeczna i w ogóle cicha myszka. Skończyło się, jak gdzieś tam zaczęłam słyszeć plotki na swój temat. A to, że mam anoreksję, a to, że za chwilę na pewno umrę, bo mam raka... Raz publicznie ktoś na środku ulicy na mnie nakrzyczał - Klaudia, co ty ze sobą robisz! Nie odchudzaj się! Same kości!. Uciekłam, chciałam zapaść się pod ziemię. Z grzeczności nie potrafiłam jej odpowiedzieć. Ale jak wróciłam do domu, to wiedziałam, że od teraz koniec. Uczyli, by na agresję nie odpowiadać agresją. Ale przecież nie zawsze tak się da. Kto lubi robić z siebie ofiarę? I to jeszcze w dzisiejszej rzeczywistości. Uświadomiłam sobie, że takich komentarzy będzie więcej. Od tej pory uprzejmość wobec takich osób schowałam do kieszeni.
Ile razy chcę być dla kogoś dobra. Wyciągam pomocną dłoń. Dobro wraca - to prawda. Ale nie zawsze tak jest. Jak chodziłam do podstawówki i byłam dobra dla jakiejś koleżanki, pomagałam jej, dawałam odpisać, dzieliłam się jakimiś słodyczami, bo myślałam, że ona dla mnie też taka będzie, że będzie ze mną siedzieć w ławce, a na wycieczce będzie ze mną w parze. Dzieci, jak to dzieci... Ale już wtedy wiedziałam, że nie zawsze to działa w dwie strony.
Teraz światem rządzi pieniądz. A najgorsi są Ci, co mają hajsu w cholerę i trochę, a chcą zarobić jeszcze więcej. Wydarliby ostatni grosz od biednych, by tylko zawłaszczyć go sobie. Tworzą się jakieś niepotrzebne kłótnie ''bo ty masz za dużo, a ja mam za mało''. Ludzie próbują zarobić na wszystkim, dosłownie na wszystkim. Sprzedają coś, co kiedyś od kogoś dostali - dostali tak po prostu z dobrego serca, ale przecież teraz można się na tym wzbogacić! Wpuszczają do swojego życia obce osoby, bo przecież od lokatora w domu można wyciągnąć niezłą kasę. (Nie mówię o osobach, które naprawdę tych pieniędzy potrzebują, ale o tych, którzy są najzwyczajniej w świecie - pazerni).
Moim marzeniem jest, żebyśmy nie dawali się kopać w dupę. Wystarczy, że już Crohn to robi. Musimy walczyć o swoje. Nie zawsze przyda nam się do tego nasze dobre serce. Pamiętaj, że może nie masz najdroższego telefonu, nie zarabiasz paru tysięcy, ale masz to, co najważniejsze! Masz dar dostrzegania i cieszenia się z tych małych rzeczy. Potrafisz przez chwilę odczuwać tak silne szczęście, jak dziecko, które dostaje nową zabawkę. Potrafisz cieszyć się z pierwszej kromki chleba po długiej głodówce, z lepszych wyników badań, z tego że spokojnie wyjdziesz na spacer, albo że nie boli Cię brzuch. A czy Ci zdrowi, goniący za pieniądzem ludzie to potrafią? Czy naprawdę mają więcej niż Ty?
Komentarze
Prześlij komentarz